Roli niemal 400 klubów „Gazety Polskiej” nie da się przecenić. Zauważają to nawet przeciwnicy prawej strony sceny politycznej, którzy właśnie w ruchach społecznych upatrują przyczyn porażki Bronisława Komorowskiego. Potwierdzają to również naukowcy i socjologowie. – Ludzie tworzący kluby „GP” w całej Polsce stworzyli siatkę obywatelskiej aktywności. To na niej mogła powstać fala, dzięki której udało się dokonać zmian w Polsce – twierdzi w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie” socjolog prof. Andrzej Zybertowicz z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Powyborczy poniedziałek. W studiu Polsat News siedzi widocznie niezadowolony Jan Lityński, jeden z doradców prezydenta Bronisława Komorowskiego. Zawiedziony mówi o przyczynach porażki swojego kandydata. Jego zdaniem słaby i niezorganizowany sztab nie umiał zmobilizować zwolenników urzędującego prezydenta. Lityński już przed wyborami, patrząc i oceniając zaangażowanie Polaków, spodziewał się porażki. – Wiedziałem to od momentu, gdy okazało się, że kampania nie dociera do ludzi. Po jednej stronie [Andrzeja Dudy] był duży ruch społeczny. Rysował się od jakiegoś czasu, po drugiej, naszej stronie, nie było prawie nic. Nie było żadnego ruchu społecznego – mówił Lityński. Wśród organizacji społecznych oponentów wymienił właśnie kluby „GP”.
10 lat pracy
Istnieją już dekadę. Trudno dzisiaj zliczyć, ile inicjatyw, spotkań, patriotycznych demonstracji zorganizowały. Każdy z niemal 400 klubów to temat na oddzielny artykuł, bo często klubowicze to liderzy lokalnych środowisk, którzy organizują ich życie i zwracają uwagę na niepopularne dzisiaj patriotyczne wartości. Od zawsze członkowie klubów zaangażowani byli również w obronę polskiej demokracji i wolności słowa. To nasze środowisko było zaangażowane w walkę o przyznanie miejsca na multipleksie telewizji Trwam. To klubowicze od pięciu lat walczą o wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej i godnego upamiętnienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego żony Marii i wszystkich ofiar narodowej tragedii. W końcu również to kluby „GP” wzięły czynny udział w kontroli ostatnich wyborów po tym, jak państwo polskie skompromitowało się przy okazji wyborów samorządowych. – Była to jedna z organizacji, która czynnie wspomagała Korpus Obrony Wyborów stworzony przez Prawo i Sprawiedliwość – mówi nam Grzegorz Schreiber, poseł PiS-u odpowiedzialny w partii za ochronę wyborów. – Wielu przedstawicieli klubów „GP” czynnie zaangażowało się w wybory, będąc członkami obwodowych komisji i mężami zaufania. To bardzo cenne dla polskiej demokracji. Jestem przekonany, że im więcej będziemy mieli takich inicjatyw, tym większą będziemy mieli gwarancję uczciwości wyborów – mówi nam Grzegorz Schreiber. Kluby „GP” włączyły się również w kampanię wyborczą. Praktycznie wszędzie, gdzie pojawił się Andrzej Duda, towarzyszyły mu charakterystyczne biało-czerwone klubowe flagi i banery.
Wybory w praktyce
Gliwicka „Drużyna Dudy” powstała właśnie na bazie klubu „Gazety
Polskiej”. Przez ponad miesiąc członkowie organizacji rozdawali ulotki,
plakaty, rozwieszali banery na swoich balkonach, a także umieszczali
informacje w sieci. Zorganizowali również lokalną wersję „Dudabusa”,
który jeździł po śląskich ulicach. Oczywiście klubowicze byli również na
wiecach z udziałem kandydata PiS-u. – Na
spotkaniu wyborczym w Mikołowie wręczyliśmy Andrzejowi Dudzie statuetkę
św. Barbary, patronki ciężkiej pracy, jaka czeka nas i nowego
prezydenta po wieloletnich zaniedbaniach poprzedniej ekipy – relacjonuje „Codziennej” Marta Święcicka, szefowa gliwickiego klubu „Gazety Polskiej”.
Członkowie organizacji aktywnie wspierali Korpus Ochrony Wyborów,
biorąc udział w pracach obwodowych komisji wyborczych. Tytaniczną robotę
wykonał również opolski Klub „Gazety Polskiej”. Dla nich to nie
pierwszyzna, bo nad wyborami czuwali już przy okazji poprzednich wyborów
do Sejmu w 2011 r. – Zależało
nam, żeby wszędzie tam, gdzie w wyniku losowania nie będzie żadnego
członka Okręgowej Komisji Wyborczej z ramienia PiS-u, był mąż zaufania,
który pilnowałby wyborów – mówi Ryszard Szram, szef opolskiego Klubu „Gazety Polskiej”. – W
całym województwie opolskim w każdej z 897 komisji znajdował się ktoś
współpracujący z nami, dzięki czemu mogliśmy, razem z Korpusem Ochrony
Wyborów monitorować liczenie głosów –
podkreśla Szram. W całej Polsce i za granicą działania były podobne.
Wszędzie klubowicze stanowili oś kontroli uczciwości wyborów.Klubowicze to szczerzy patriociNaukowcy nie mają wątpliwości co do roli klubów „Gazety Polskiej” we współczesnej Polsce. – Gdyby nie one, kandydatowi Prawa i Sprawiedliwości zabrakłoby tych kilkuset tysięcy głosów osób, które zostały przekonane przez wyjątkową aktywność członków klubów „Gazety Polskiej”. To właśnie członkowie tej organizacji czynnie wspierali lokalnych posłów PiS-u w kampanii – twierdzi socjolog prof. Andrzej Zybertowicz. Podkreśla jednocześnie, że równie ważne jest to, co klubowicze robią na co dzień, organizując spotkania i szerząc patriotyczne postawy. – Ludzie, którzy tworzą kluby „Gazety Polskiej” są niezbędni w procesie zmiany w naszym kraju i pierwsi stworzyli tkankę obywatelskiej aktywności. Na tej bazie urosła fala, która zniosła Bronisława Komorowskiego ze sceny politycznej – podkreśla socjolog. Podobnego zdania jest również Stanisław Pięta, poseł PiS u. – Członkowie klubów „Gazety Polskiej” to najbardziej ideowi, szczerzy patrioci, o najlepszej antykomunistycznej tradycji – podkreśla Stanisław Pięta. – Nie sposób przecenić ich roli, to z całą pewnością elitarne środowisko nienastawione na żadne korzyści, bezinteresownie zaangażowane w pracę dla Polski. Tysiące spotkań, wykłady, manifestacje – to wszystko składa się na narodowotwórczą i kulturotwórczą rolę Klubów. To one najwytrwalej walczyły o miejsce na multipleksie dla telewizji Trwam – przypomina poseł PiS u. Pięta bez problemu podaje konkretne przykłady klubowiczów, którzy podczas ostatnich wyborów wykonali tytaniczną pracę. – Zachwyciła mnie postawa jednej z klubowiczek, pani Ireny Zyzak z Żywca. Członkini klubu „Gazety Polskiej” mimo swoich 80 lat rozdała trzy tysiące ulotek kandydata PiS-u – mówi Pięta. Przypomina również ataki na środowisko klubów „GP” tuż po katastrofie smoleńskiej. Mimo wielu prób rozbijania środowiska nadal ma się ono jednak bardzo dobrze. Dziś, po wygranych wyborach, zdają sobie sprawę z tego wszyscy, łącznie z przeciwnikami politycznymi…